Dzisiaj jest ta nieszczęsna
domówka u Alex. Nie powinnam była się zgadzać ze wszystkim co powie Martin, być
mu taka posłuszna. Powinnam być asertywna i stanowczo odmówić. Chociażby ze
względu na to, że Go w ogóle nie znam. Jednak on od kilku tygodni nie robi nic,
tylko mnie zwodzi, podrywa i flirtuje ze mną. To udręka! Załóżmy, że przystałam
na tę propozycję z litości. Tak, to dobra wymówka.
- O której się spotykamy? – w
szkole dotarła do mnie Dom.
- Kojarzysz Martina Dove?
- Tego, który rozwalił Ci auto?
- Tego samego. Otóż..
Spotkaliśmy się kilka razy i zaprosił mnie na tę imprezę. Myślisz, że powinnam
z nim iść?
- Moim zdaniem tak. Mój Mike
się z nim zaprzyjaźnił i wychodzi na to, że chłopak jest w porządku. Spędzili
razem kilka dni dłubiąc coś przy samochodach. Chodzą razem do klasy.
Uśmiechnęłam się, a słowa
przyjaciółki podniosły mnie na duchu i utwierdziły w przekonaniu, że moja
decyzja jest słuszna. Pójdę z nim do Alex i oleję wszystkie plotki i rozmówki
na nasz temat. Lecz nie potrafię zaakceptować tego, że Martin jest tak samo
podły i wredny jak ja. Mam potrzebę bycia górą w związku, mieć przewagę nad
partnerem, mieć poczucie, że mogę wszystko, że cała relacja będzie podstawiona
pode mnie.
- Umówiłam się z nim o
dwudziestej pod tą pizzerią niedaleko Alex – poinformowałam przyjaciółki,
podczas długiej przerwy w stołówce.
- Napisałaś do niego? Co ci
odpisał? – Alex jak zwykle nie ukrywała swojej ciekawości.
Przeczytałam im sms, którego
otrzymałam po moim treściwym „Będę”. Z jego odpowiedzi wynikało, że jest
cholernie szczęśliwy, że jednak zgodziłam się na jego towarzystwo. Dominique i
Mike powiedzieli, że wpadną do mnie wcześniej i pomogą się przygotować, a na
imprezę pójdziemy wszyscy razem.
Postanowiłam założyć
czarno-żółtą, obcisłą sukienkę. Dom pomalowała mnie starannie, a na powieki
naniosła złoty cień. Moje długie, blond włosy wyprostowała i polakierowała, aby
pod wpływem powietrza nie poskręcały się. Z natury byłam pewna siebie i zawsze
uważałam, że do brzydkich nie należę, ale dzisiaj przebiłam samą siebie.
Wyglądałam obłędnie. Gdybym była chłopakiem poderwałabym samą siebie.
- Dostałem wiadomość od
Martina. Napisał, że czeka już pod pizzernią – powiedział Mike, gdy wszyscy
byliśmy już gotowi do wyjścia.
Pokiwałam głową i założyłam
baleriny. Dlaczego nie szpilki? Pan Dove był niskiego wzrostu, więc obcasy nie
wchodziły w grę.
Przed lokalem nie stał sam,
lecz w towarzystwie kolegów. Podeszliśmy i przywitaliśmy się. Martin podszedł
do mnie, pociągnął za rękę i prowadził w stronę domu Alex.
- Wejdziemy za rękę, to wtedy
wszyscy pomyślą, że naprawdę jesteśmy razem, dobrze? – zapytał splatając swoje
palce z moimi.
Na ustach ponownie pojawił mi
się szczery uśmiech, a prawa ręka automatycznie pogłębiła uścisk. Nie widziałam
większego sensu w tym, abyśmy weszli tam objęci, ale nie pałałam się do
protestu. Od momentu przekroczenia progu, wszystkie oczy zwróciły się na nas.
Victoria Jelard i Martin Dove razem. Dosłownie „razem”. Jak bym była tym
szkolnym plebsem, który nie ma swojego życia, tylko interesuje się tymi
popularnymi, zapewne również byłabym zdziwiona.
- Widzę chłopaków. Pójdę do
nich na chwilę – powiedział i już go nie było.
Wzrokiem odnalazłam dziewczyny
i Dom, która już dotarła na miejsce. Alex jak to Alex zrobiła ze mną dokładny i
szczegółowy wywiad o dosłownie każdym wypowiedzianym słowie w drodze do niej.
- Arthur tam jest – Dom
wskazała ruchem głowy kąt pokoju.
Arthur Lander to najlepszy
przyjaciel Mike’a. Ja poznałam go kilka tygodni temu na jednej z dyskotek, na
które uczęszczam regularnie. Zawsze miałam powodzenie u chłopaków, ale ten
wyjątkowo przystojny i wysoki brunet podbijał do mnie co tydzień. Wyciągał mnie
na parkiet i nie pozwalał żadnemu chłopakowi ze mną tańczyć. Trochę mnie to
śmieszyło, ale była również druga strona medalu. Lander intrygował mnie. Poza
parkietem nie łączyło nas zupełnie nic. Gdy zobaczyłam Go jak idzie w moją
stronę, nogi automatycznie się pode mną ugięły.
- Masz może zapalniczkę, Vic?
- Nie, nie mam –
odpowiedziałam, plując sobie w brodę, że nie zakupiłam nowej.
Wzruszył ramionami i odszedł.
Wzrokiem zaczęłam poszukiwać mojego partnera, który zagubił się gdzieś. Z
dziewczynami usiadłyśmy przy stoliku, a ja ciągle lustrowałam parkiet i
zaciemnione kąty w poszukiwaniu Martina. Nagle zobaczyłam Go idącego w stronę
baru, który znajdował się za mną. Pociągnęłam go za rękę, a on zatrzymał się i
wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Kochanie, ciągle Cię szukam –
po jego głosie nie trudno było poznać, że jest nieźle pijany.
- Obiecasz mi coś? – pokiwał głową.
– Nie pij już.
- Dla Ciebie wszystko – objął
mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
Szeptał mi do ucha miłe słówka,
całował po policzku. Spojrzałam głęboko w te jego brązowozielone oczy, a on
pochylił się nade mną i zaczął całować. Nie protestowałam. Wplotłam dłonie
między jego włosy i mocniej przylgnęłam do niego.
- Uhuhu ! – rozległy się piski
i krzyki za naszymi plecami.
Oderwaliśmy się od siebie, a
przy stoliku zobaczyłam o wiele więcej osób. Siedziała tam nie tylko Alex i
Dom, ale też Sandra, Janet i Mike. Zrobiło mi się głupio, że na pierwszym
spotkaniu okazałam się tak łatwa. Jednak nikt poza nami nie wiedział o
poprzednich razach. I się nie dowiedzą.
- Nie wiedziałem, że jesteście
razem – do stolika podszedł Charles Cort.
Charles to osoba zawsze
uśmiechnięta i zadowolona z życia. Usiadł obok Janet i posadził ją sobie na
kolanach, dając jej soczystego buziaka w policzek. Ona zarumieniła się i objęła
go ramieniem.
- Wielu rzeczy jeszcze o nas
nie wiesz – odpowiedział Martin i przytulił mnie mocno, stojąc za mną.
Usiedliśmy do stolika,
trzymając się za ręce, przytulając i co chwila obdarzając się buziakiem. To
wszystko było jak sen, nierealne. Nierealne i nierzeczywiste. Jakby z innego
świata, z innej planety.
- Pójdę do chłopaków , dobrze ?
Thomas ma dziś urodziny i chcemy trochę poświętować- zapytał Martin.
- Jasne, tylko proszę, nie pij
już – dałam mu całusa, a chłopak wstał i ruszył w stronę baru.
Nigdy nie czułam większego
szczęścia, euforii. Sandra i Alex poszły tańczyć, Janet i Charles szeptali
sobie coś do ucha, a Dom i Mike próbowali podtrzymać ze mną jakąś rozmowę. Mimo
tego, że oni się śmieli i ja też, nie wiedziałam z czego. Nie słuchałam ich.
Byłam w swoim małym świecie, jakby zamknięta w bańce. Bańce, z której jedynym
wyjściem jest on.
- Vic ? Lepiej pilnuj swojego
kochasia, bo niedługo nie będzie co zbierać – zaśmiał się Chuck.
Odwróciłam się i zobaczyłam,
jak wódkę popija piwem. Wręcz zagotowało się we mnie ze złości. Siedziałam zła
jak osa i nie chciałam nic pić. Widocznie to był jakiś zakład, bądź samo
dokształcanie skoro olał mnie. Najnormalniej w świecie mnie olał.
Kilkanaście minut później,
zobaczyłam jego sylwetkę na barowym krześle, na którym spał. Wyciągnęłam z
torebki komórkę i zaczęłam pisać.
- Dziękuję Ci za zaproszenie na
taką imprezę, na której się upiłeś, że spałeś przy barze. Myślałam, że będzie
inaczej i że Ty jesteś inny, że skoro zapraszasz dziewczynę, to zajmiesz się
nią, a nie wybierzesz alkohol – Alex popatrzyła na mnie podejrzanie, a ja
kiwnęłam na bar.
Zaśmiała się i stwierdziła, że
sms jest genialny i powinnam go wysłać. Obok mnie pojawił się nagle Arthur.
- Vicky , proszę. Poratuj mnie
zapalniczką – uśmiechnął się zalotnie.
Zaśmiałam się i odpowiedziałam,
że pytał się mnie już kilka razy i jak dotąd nic się w tej sprawie nie
zmieniło.
Przeprosiłam Alex i pożegnałam
się ze wszystkimi. Wyszłam z domu koleżanki i ruszyłam w znanym mi kierunku. Po
pół godzinie byłam już pod swoim domem i grzecznie położyłam się spać. Rodziców
bardzo zdziwił mój widok o dwudziestej trzeciej, lecz nie przejmowałam się tym.
Przez dwie godziny nie mogłam
zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, a łzy płynęły ciurkiem. Czułam się
wystawiona do wiatru, odtrącona. Czułam się tak, jak nigdy nie chciałam. To
koszmar.
O pierwszej w nocy mój telefon
powiadomił mnie o otrzymanej wiadomości. Sms od Martina. Pisze, że przeprasza,
że wie, że zrobił źle, że Thomas miał urodziny, ale mimo wszystko nie powinien.
Prosi również o drugą szansę i obiecuje, że dzisiaj mi to wynagrodzi.
Przez godzinę byłam nieugięta.
Odpisywałam chamsko i zgryźliwie. Jednak jego czułe słowa, które wydawały się
być szczere, przekonały mnie, że nie warto się gniewać. Że każdy może mieć zły
dzień i zaliczyć zgona. Prosił, abym wróciła do Alex, a gdy zaprzeczyłam,
zapytał, czy może przyjść do mnie. Odpisałam krótko i zwięźle, że porozmawiamy
o tym jutro, jak się spotkamy, na trzeźwo.
Kiedyś ktoś mądry powiedział,
że istnieje miłość od pierwszego wejrzenia. Teraz zaczynam mu wierzyć!
*
Hej wszystkim! Jak tam minął pierwszy tydzień wakacji? Mój zdecydowanie za szybko! Chociaż nie mogę się już doczekać planowanego na następny weekend wyjazdu z koleżankami nad polskie morze, to i tak wolałabym, aby czas leciał wolniej. No nic, macie dziubaski trzeci rozdział i liczę na to, że przyjmiecie go pozytywnie :))
6 komentarzy:
Uważam, że Victoria jest naiwna. Martin nawalił się na imprezie, na którą ją zaprosił, potem wykazał skruchę, a ona sądzi, że się w nim zakochała? Podejście lekko moim zdaniem nie na miejscu i totalnie nie w stylu zadufanej w sobie Królowej Kaliforni! Mam nadzieję, że bohaterka odzyska swój charakterek.
Czytając twojego bloga wciąż prześladowała mnie myśli, że to opowiadanie jest trochę za naiwne, ta cała historia (choćby z szampanem, po kilku godzinach nieprzyjemnej znajomości) trochę naciągana, ale z drugiej strony, kto chciałby czytać o zwykłym życiu. A i jeszcze Martin za szybko wytrzeźwiał, żeby pisać z nią smsy, moim zdaniem powinien napisać do niej dopiero następnego dnia rano albo w ogóle jej się na oczy nie pokazywać. On jest słodki, a jej już nie lubię. Mam nadzieję, że koniec końców oni nie będą razem, bo to dwa, chociaż podobne, ale niepasujące do siebie światy - ja tak to odbieram. Mam też nadzieję, że nie jesteś zła za ten komentarz. Wracam na czwarty rozdział, a tym czasem zapraszam do mnie http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/
Obserwuję, ściskam i pozdrawiam.
Mówiłam Ci już,że kocham Twoje opowiadanie? Jeśli nie to robię to teraz ^^
Rozdział jest rewelacyjny :)
Czekam na nn;*
+ Zapraszam do mnie na 5 http://i-will-give-you-everything.blogspot.com
Lubię Twoje opowiadanie, bo jest oryginalne. Hmmm... albo ja takiego jeszcze nie czytałam. xD
Czekam na następny rozdział.
Aha! Zapomniałabym: podobał mi się ten rozdział. :D
Pozdrawiam
Doma
love-someday-gonna-get-us.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że nie poczułaś się urażona, bo na pewno tego nie chciałam. Może ja się po prostu nie znam na możliwościach upitych chłopców, więc jestem już bogatsza o nowe doświadczenia :) Wiesz co jeszcze podoba mi się w twoim opowiadaniu? Nie ma w nim słowa o 1D i mam nadzieję, że tak zostanie. Co do mojego bloga, to tak naprawdę możesz zacząć od drugiej części, a potem wrócić do pierwszej. Myślę, że i tak zrozumiesz ogólny sens. Bardzo ci dziękuję za wejście na mojego bloga -mam nadzieję, że tak jak ja u ciebie, ty zagościsz u mnie.
Pozdrawiam i ściskam.
Hej. Rozdział tak jak poprzedni SUPER!!
Może i Victoria trochę jest naiwna. Ale zakochała się, a w końcu miłość jest ślepa :) Rozumiem ją, po prostu bardzo pragnie mieć kogoś koło siebie. No, zachowanie Martina nie należało do najlepszych. Zaprosił dziewczynę na imprezę, a tak naprawdę prawie w ogóle nie spędzał z nią czasu. Wolał alkohol. Ale zrozumiał swój błąd i przeprosił. Oby to nie było tylko tak, że przeprosi, a za jakiś czas ta sytuacja się powtórzy. Trzymam za nich kciuki, chociaż ten związek nie będzie należał do najłatwiejszych, ze względu na ich charaktery. No, ale może ich wspólna znajomość zmieni ich nawzajem.
Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać kolejny rozdział. Czekam na więcej. Życzę duuuużo weny. Pozdrawiam, Maarit :)
Prześlij komentarz