poniedziałek, 18 listopada 2013

Chapter six

Dostałam od losu wszystko to, o czym marzyłam. Alex, Dom i Janet to wspaniałe przyjaciółki, o których inni mogą tylko śnić. Jasper to brat, który częściej mnie denerwuje niż wspiera, ale mimo wszystko kocham Go nad życie. Przy takich rodzicach, cieszę się, że mam chociaż Go.  W innym wypadku siedziałabym ciągle sama w tym wielkim, czasami przerażającym domu. Chociaż ciągle pałęta się po nim kilka osób, jest pusty. Nie ma w nim ani jednego przytulnego kąta. Ludzie ze szkoły ciągle powtarzają „Ale masz wypasioną chatę!” , „Willa jak marzenie!” , „Takiego domu nie powstydziłaby się Rihanna!”. Jednak nikt z nich nie wytrzymałby tu dłużej niż tydzień, dosłownie. Setki metrów kwadratowych, które się marnują. Zamiast przekazać ten dom jakiejś wielodzietnej rodzinie, która gniecie się w malutkiej klitce, to my mieszkamy tutaj we czwórkę. Idiotyzm.
            W ogóle o czym ja myślę? Powinnam cieszyć się, że mieszkam w jednym z największych domów w Los Angeles, w najlepszej dzielnicy i mam kupę szmalu. Co się stało z tą dziewczyną sprzed kilku tygodni, która znała swoją wartość, swoje miejsce w hierarchii, które swoją drogą znajduje się dokładnie na szczycie drabiny społecznej.
            Z szafy wyciągnęłam krótkie spodenki z wysokim stanem, do środka wsadziłam luźny top na ramiączka, a na stopy założyłam krótkie, czarne Conversy.  Wyglądałam dobrze i byłam tego świadoma. Czas odzyskać pewność siebie!
            Ulicami Los Angeles pędziłam jak opętana, byleby jak najszybciej znaleźć się w szkole. Z dziewczynami nie widziałam się od piątku, z wyjątkiem Dom, która była w sobotę na koncercie. Napisałam im krótkiego sms, aby przyjechały szybciej, czego nie przyjęły dobrze, ponieważ lekcje zaczynałyśmy dzisiaj później. Gdy wjechałam swoim Mercedesem na parking przy szkole i zajęłam stałe miejsce, dziewczyny podeszły do mnie.
- Pani Dove, jak się pani czuje po sobotnim koncercie? – Alex była podekscytowana i wiem, że czekała na szczegółowe sprawozdanie z randki.
Byłam również pewna, że Dom opowiedziała dziewczynom dokładnie wszystko, co widziała i słyszała.
- Fantastycznie! Chodźmy, przede mną wiele pracy – rzuciłam i ruszyłam przodem.
Kroczyłam dumnie przed siebie z podniesioną głową , a za mną szły dziewczyny. Doszłyśmy do drzwi głównych, a tam w końcu nadarzyła się okazja. Jakaś pierwszoklasistka w zwykłych, obdartych i dawno niemodnych dżinsach i jakiejś obszernej bluzie, próbowała wepchać się przodem.
- Ekhem – odchrząknęłam, a owa dziewczyna spojrzała na mnie – W drzwiach najpierw przechodzą damy, poczekaj na swoją kolej, śmieciu.
Mówiąc to odepchnęłam ją, a jej ciało zatrzymało się na murku, zaraz za drzwiami. Kiwając na przyjaciółki głową przeszłam przez szklany łuk i zatrzymałam się dopiero przy swojej szafce.
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytała Dom.
Wiedziałam, że naślą właśnie ją. Żadna z nich nie zna mnie tak długo, aby mieć choć odrobinę odwagi i mieć do mnie pretensje.
- Zmieniłam się. Tak mocno skupiłam się na Martinie, że zapomniałam być w tym wszystkim sobą.
- Więc zamierzasz teraz poniżać innych, aby przywrócić sobie swoje „ja”?
- Mam zamiar być dokładnie taką jaką byłam, przed przyjazdem Martina – podniosłam głowę wysoko, lecz sama nie byłam pewna swoich słów.
Janet i Dominique odeszły w stronę swoich klas. Została tylko Alex. Ostatnio nasze relacje bardzo się zawęziły i spędzamy coraz więcej czasu razem. Gdy otwierałam usta, aby coś powiedzieć, przez korytarz przeszła salwa śmiechu. Automatycznie spojrzałam w tamtą stronę i zamarłam.
Pod ścianą stał Martin i obejmował Eveline Wise, dziewczynę z równoległej klasy, która chichotała na każde jego słowo i posyłała mu uśmiechy.
Poderwałam z podłogi torbę i wybiegłam z budynku.
- Wynosimy się stąd – nie zauważyłam, gdy Alex pojawiła się obok mnie.
- Nie pozwolę, abyś przeze mnie opuszczała zajęcia – próbowałam przemówić jej do rozumu.
- Lekcje nie zając, nie uciekną. Spadamy – pociągnęła mnie za rękę i wyprowadziła z terenu szkoły.
Łzy lały się z moich oczu hektolitrami. Nie mogłam opanować złości. Jak ten frajer mógł mnie tak potraktować?! Słodkie słówka, randki, potajemne schadzki, pocałunki, a teraz inna dziewczyna?
- David i Kris już tu jadą – oznajmiła dziewczyna, gdy siedziałyśmy na murku i paliłyśmy drugiego z rzędu papierosa.
- Kto to?
- Koledzy z osiedla. Kris jest z Polski.
Postanowiłam o więcej nie pytać. Minęło pięć minut i przed nami ukazało się auto, a w nim dwóch chłopaków. Jak zwykle przy pierwszym spotkaniu, podaliśmy sobie ręce, ówcześnie się przedstawiając.
- Widzę smutną twarz u nowej koleżanki – zażartował Kris – w tej sytuacji tylko piwko może poprawić nastrój.
Przystałam na tę propozycję z ochotą. Alkohol od zawsze poprawiał mi humor. Alkohol i muzyka. W dzieciństwie, podczas wakacji u dziadka, siadaliśmy razem, on uczył mnie grać na gitarze i śpiewaliśmy razem stare ballady.
Jechaliśmy i jechaliśmy już dobre pół godziny. Niecierpliwiłam się, bo naprawdę to nie znałam chłopaków, a wsiadłam z nimi do samochodu. Nawet fakt, że to znajomi Alex nie potrafił mi pomóc.
Po dwudziestu minutach, z których większość staliśmy w korku na Sunset w końcu dojechaliśmy na plażę, na której nigdy nie byłam, choć wiele razy miałam okazję. Chłopcy, którzy chcą zaliczyć laskę bez żadnych konsekwencji, przyprowadzają tutaj swoje ofiary. Moje myśli przerażają mnie coraz częściej. Nie mam zielonego pojęcia skąd w mojej głowie biorą się tak idiotyczne pomysły.
Z bagażnika wyjęli kratę piwa, którą taszczyli przez pół plaży, a dokładniej do miejsca, które pasowało równocześnie mi i Alex. Mimo iż miałyśmy ze sobą wiele wspólnego, więcej nas dzieliło, niż łączyło. Praktycznie zawsze miałyśmy odmienne poglądy i naprawdę nie wiem jakim cudem tak dobrze się dogadujemy.
- Zerwałem z Katherine – wyznał Kris, gdy kończyliśmy drugie z kolei piwo.
- Co?! Dlaczego? – Alex z natury była bardzo ciekawska, więc nie wytrzymała bez szczegółowego wywiadu.
- Za dużo się czepia. Nie mam prawa mieć własnego zdania, o prywatności nie wspomnę.
- A Ty, Vic czemu jesteś taka smutna? – zapytał David.
Spojrzałam na przyjaciółkę i pozwoliłam jej mówić za mnie. Zaufałam poznanym godzinę temu dwóm chłopakom i czułam się z tym dobrze. Alex opowiedziała całą moja historię z Martinem. W czasie, gdy ona mówiła w moich oczach kilkakrotnie stanęły łzy, jednak twardo nie dałam im spłynąć w dół. Nie lubię okazywać komuś swoich słabości. Jednak na myśl ostatniej soboty, wszystko we mnie drży.
- Nie wiedziałem, że Dove’a stać na taki gest jak koncert 30STM – prychnął Kris.
- Znasz Go? – zreflektowałam się od razu.
- Wprowadził się niedaleko mnie. Nieciekawy typ. Gadałem z nim i przyznam, że nie polubiłem Go. Ma ten lekki, drażniący stosunek do życia i łatwość, dzięki której wszystko mu się udaje. Nawet taka dziewczyna jak Ty mu uległa.
- To ma być komplement, czy obelga?
- Będę szczery. Znam Cię nie od dzisiaj, choć wiem, że Ty mnie nie. Nawet nie wiesz ilu masz wielbicieli, naprawdę wartościowych chłopaków. Lecz takie dziewczyny zawsze wybierają chamów.
- Przyznaję się bez bicia. Mam słabość do skurwysynów – powiedziałam po czym jednym duszkiem wypiłam zawartość butelki.

Po porannym chlaniu, zdecydowałyśmy się nie wracać już do szkoły i Alex postanowiła zostać u mnie na noc. David odeskortował nas bezpiecznie do domu, lecz rano czekała nas niewiadoma podróż do szkoły, ponieważ obydwa samochody zostały na szkolnym parkingu.
Zrobiłyśmy sobie cały talerz kanapek i usiadłyśmy przed telewizorem w salonie. Miałam przeczucie, że przyjaciółka będzie dzisiaj spała w pokoju obok mojego, jednak nie miałam jej tego za złe. Razem z Jasperem uszczęśliwiają się, więc życzę im jak najlepiej. Moje sceptyczne podejście do ich związku minęło.
- Alex, widziałaś moje klucze od szafki? – krzyknęłam, przeszukując po raz kolejny torbę.
- Ostatnio, gdy chwaliłaś się wisiorkiem na plaży – odkrzyknęła.
- Ja pierdole.. – powiedziałam sama do siebie.
Jak mogłam zgubić klucze? Czy zawsze ja muszę być taką idiotką? Jak teraz otworzę szafkę i wyjmę potrzebne książki?
Z włączonego komputera, stojącego na biurku rozległ się dźwięk wiadomości na portalu społecznościowym, Facebook.
- Nie znam żadnego Davida Chellers – stwierdziłam patrząc się w ekran, jednak odetchnęłam z ulgą, gdyż był to poznany dzisiaj kolega, który oświadczył mi właśnie, że znalazł w samochodzie moje klucze.
Przeklęłam w duchu swoją nieuwagę i głupotę. Dobrze, że chociaż ten cały David odnalazł moją zgubę. Poprosiłam, aby podrzucił klucze jutro do szkoły, na co on przystał z ochotą, co zbiło mnie z tropu. Wyłączyłam okienko rozmowy, które po kilku sekundach pojawiło się znowu z nową wiadomością.
- Alex ! Chodź tu szybko!
Usłyszałam  donośne wchodzenie po schodach, a potem poczułam jej oddech na karku.
- Zobacz, kto do mnie zagadał.
- Czyżbym widziała cień uśmiechu na Twojej twarzy? – zrobiła głupią minę i obydwie się roześmiałyśmy.
- Możliwe, ale nie w tym momencie. Sprawa z Martinem.. Lekko wytrąciła mnie z równowagi. Zresztą, muszę wyjaśnić dzisiejszą sprawę – zamknęłam z trzaskiem laptopa i wyszłam z pokoju.
Po drodze złapałam leżącą na szafce komórkę i wykręciłam numer.
- Vicky, no w końcu! Cały dzień do Ciebie piszę. Nie widziałem Cię dzisiaj w szkole- nie dał mi dojść do słowa.
- Za to ja widziałam Ciebie, z Eveline.
- Mówisz o Eveline Wise? To moja koleżanka, znamy się już długo. Jesteś zazdrosna? – wyczułam zadowolenie w jego głosie i wyobraziłam sobie cudowny uśmiech, który pojawia się na jego twarzy.
- Nie! Wcale nie jestem zazdrosna!
- Mogę przyjechać po Ciebie za godzinę? Stęskniłem się.
-Dzisiaj nocuje u mnie Alex, więc nie zostawię jej samej w domu – co za durna wymówka, jednak muszę być trochę niedostępna!
- W takim razie weźmiemy jeszcze Twojego brata i pójdziemy do kina, potem na kręgle. Nie chcę słyszeć odmowy, będę za godzinę. Pa – odpowiedział mi głuchy sygnał ze słuchawki.
Wiedziałam, że Alex nie przepada za Martinem, chociaż wcale go nie zna i niesprawiedliwie go ocenia, jednak bardzo chciałam spędzić ten dzień z Martinem i wiem, że byłabym w stanie zostawić przyjaciółkę samą w domu.
- JJ wrócił? – zapytałam.
- Bierze prysznic, a co tam?
- Co powiesz na kino i kręgle?
- David tak szybko zadziałał? – zaczęła się śmiać.
- Z Martinem. To jego pomysł – zobaczyłam jej mordercze spojrzenie – Alex, nie oceniaj. Proszę. Pozwól na moje szczęście.
Wiedziałam, że był to dla niej nie lada dylemat, czy ustąpić, ale w końcu dała spokój i wpadła w panikę, że nie ma się w co ubrać. Pobiegłyśmy więc do mojego pokoju i zaczęłyśmy buszować w garderobie. Ja zdecydowałam się na szorty z jasnego jeansu z wysokim stanem, a do tego cienki, miętowy sweter i miętowe Conversy. Postawiłam na wygodę, bo przy grze w kręgle zwykle nieźle się gimnastykuję. Alex stwierdziła, że woli coś bardziej eleganckiego i zdecydowała się na obcisłe, czarne rurki, kremową bluzkę na ramiączka i marynarkę. Całość uzupełniła kremowymi balerinami i kopertówką. Wyglądałyśmy jakbyśmy szły w zupełnie inne miejsca niż kino i kręgielnia, lecz każda z nas ma swój indywidualny, odmienny styl i nie będziemy zmieniać się dla nikogo.
Byłam zdziwiona, że mój brat tak szybko przyjął moją propozycję, ubrał się dosłownie w pięć minut i dopytywał o której dokładnie przyjedzie Martin.
- Gdzie jest Twój samochód? – wszedł bez pukania do łazienki, gdy my się malowałyśmy.
Podszedł do Alex i złożył na jej dopiero co pomalowanym policzku soczystego buziaka. Kątem oka zobaczyłam jak kąciki jej ust drgnęły ku górze.
- Został pod szkołą – odpowiedziałam bez jakiegokolwiek zaangażowania. Wiedziałam, że jego reakcja nie będzie dobra i zacznie na mnie krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialna i w ogóle beznadziejna i jak ja mogłam zostawić nowego Mercedesa na niestrzeżonym nocą parkingu szkolnym.
- Ty jesteś pojebana dziewczyno?! Tam nie ma żadnych ochroniarzy, strażników! Jutro znowu będziesz płakać i narzekać, że ktoś porysował samochód, albo co gorsza ukradli go! – z jego ust poleciała i tak słaba jak na niego wiązanka, a ja w duchu dziękowałam za obecność Alex w łazience.
- Jasper! Uspokój się – dziewczyna od razu zareagowała na chamskie zachowanie mojego brata.
- Właśnie Jazz, spokojnie. Mercedes będzie jutro jak nowy stał w garażu. Zresztą masz swoje auto, to martw się o nie – zbiegłam lekko z tematu i wyszłam pospiesznym krokiem z pomieszczenia, bo w pokoju dzwonił właśnie mój telefon.
- Tak? – odebrałam nawet nie patrząc, kto dzwoni.
- Za pięć minut będę u Ciebie, wychodźcie już.
Rozłączyłam się i zaczęłam pospieszać Alex i Jaspera. Zakładając buty uświadomiłam również mojego brata, że oni jadą oddzielnym samochodem, na co Alex przystała z podejrzaną ochotą.
Gdy wyszłam z domu, Martin siedział na schodach przed moim domem. Był zamyślony, to było widoczne na pierwszy rzut oka, bo nie usłyszał nawet trzasku zamykanych drzwi wejściowych. Kucnęłam nad nim i zasłoniłam mu dłońmi oczy. Aż podskoczył ze strachu, zwinnym ruchem odwrócił się, złapał mnie na ręce i zaczął się obracać w akompaniamencie mojego głośnego śmiechu.
- Heeej – powiedziałam, gdy postawił mnie na ziemie, przysuwając bardzo blisko siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Vicky! Spotkamy się w Beverly Center! – krzyknęła Alex i szybko odjechali z piskiem opon spod domu.
- My też już jedziemy – pociągnęłam chłopaka za rękę w stronę samochodu.
- Ale ja chce buzi – stał na środku trawnika ze spuszczonymi rękami i smutnym wyrazem twarzy.
- Dostaniesz jak zasłużysz – odwróciłam się na pięcie i wsiadłam do środka.
Ledwo powstrzymałam śmiech, gdy zobaczyłam z jaką miną siada za kierownicą. Przez trzydzieści minut drogi nie odezwaliśmy się do siebie nawet jednym słowem. Na parkingu przy centrum szukaliśmy Cadillac’a Jaspera. Martin zaparkował obok niego i wysiadł z auta. Zaśmiałam się pod nosem i stanęłam obok niego. Ustałam na palcach i pocałowałam go w policzek.
- Proszę – powiedziałam z uśmiechem.
Wiedziałam, że nie zadowoliłam go , lecz odwróciłam się i pociągnęłam go za rękę, bo przy wejściu zauważyłam Alex i Jazza, którzy właśnie palili szluga.
Kiwnęłam na przyjaciółkę i poszłyśmy przodem. Moim celem było, aby Jasper zaczął normalnie rozmawiać z Martinem. Jak na razie między nami wszystko zapowiada się dobrze, więc dobrze byłoby, gdyby mój brat utrzymywał z nim dobre kontakty.
Stanęliśmy przed ogromnym ekranem, na którym pojawiły się aktualnie wyświetlane w kinie filmy. Ja z Alex byłyśmy zdecydowane na  Ostatnią piosenkę, którą właśnie grali, zaś chłopcy chcieli iść na film akcji. Staliśmy z piętnaście minut, kłócąc się i wyzywając, aż w końcu zdecydowaliśmy się na horror. Obecność jest totalną nowością, a pani w kasie biletowej powiedziała, że przez połowę filmu zasłaniała sobie oczy.
Zarezerwowaliśmy dwie podwójne kanapy w ostatnim rzędzie, a z racji, że do seansu zostało nam prawie pół godziny, poszliśmy do sklepu po jedzenie i napoje. Gdy powtórnie stanęliśmy przed salą, akurat zaczęli wpuszczać.
Zajęliśmy swoje miejsca i spokojnie czekaliśmy, aż zacznie się film. Zdziwiłam się, że w dzień powszedni tyle ludzi przychodzi do kina. Oczywiście kilkanaście minut reklam, które w tym momencie błogosławiłam, ponieważ szczerze obawiałam się. Nie tylko filmu lecz również przytłaczającej mnie obecności Martina.
- Zawsze wszystko musi być po Twojemu – Jasper syknął i najwyraźniej obraził się na dziewczynę.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Walnął focha bo kupiłam serowe chipsy, a on woli paprykowe i dlaczego zamiast coli jest sok- obydwie wybuchnęłyśmy  śmiechem , a kilka osób odwróciło się w naszą stronę.
Film zaczął się dość spokojnie. Jednak już na pierwszej strasznej scenie, wnętrzności w moim brzuchu robiły milion przewrotów na sekundę, a dłonie automatycznie przysłoniły wzrok.
Na ramionach poczułam czyjeś ręce, które przesunęły moje ciało w lewą stronę. Twarz wtuliłam w kark Martina i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że dusi w sobie złość połączoną z radością. Ujął w dłonie moją twarz i pocałował mnie. Było inaczej.. Całował jakby chciał to zapamiętać na długo, czule, delikatnie, a jego język przedłużał każdy nasz ruch. Przytulił mnie mocno do siebie, a moje nogi przełożył przez swoje.
- Zimno Ci? – wyszeptał mi do ucha.
Wstydziłam wyznać się, że gęsia skórka na udach nie jest spowodowana zimnem, lecz jego bliskością, więc pokręciłam tylko przecząco głową.

- Nigdy więcej horrorów – stwierdziła Alex, po wyjściu z Sali kinowej.
- A już na pewno nie takich! – zawtórowałam jej.
Wspólnie zadecydowaliśmy, że pojedziemy do kręgielni Lucky Strike, która była parę przecznic stąd. Czułam się dumna, gdy całą drogę do samochodu, Dove trzymał mnie za rękę i co chwila przytulał do siebie, całując w czubek głowy.
- Do kręgielni w tamtą stronę – rzekłam zdezorientowana, gdy skręcił w przeciwnym kierunku.
- Pojedziemy okrężną drogą – uśmiechnął się i uszczypnął mnie w kolano.
- Ałaa! – trzepnęłam go w ramię.
Największym urokiem Los Angeles jest chyba plaża. Woda i piasek, która jest dosłownie wszędzie i zawsze można zahaczyć o nią, gdziekolwiek się nie zmierza. Wysiedliśmy z auta, a Martin podbiegł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię. Gdy zaczął biec przeraziłam się nie na żarty, ponieważ był wieczór i woda na pewno była już chłodna. Mając widok na jego plecy, zaczęłam okładać je pięściami, krzycząc aby postawił mnie na ziemi.
Zatrzymał się przy brzegu i posadził mnie na piasku. Rozłożył swoją bluzę i położył się , kładąc głowę na materiale. Zrobiłam to samo, wtulając się do jego ramienia.
- Wiesz co? – zagadnęłam , a on spojrzał pytająco – pierdolić te kręgle, zostajemy tutaj.
Zaśmiał się uroczo i pocałował mnie o wiele namiętniej niż robił to zwykle. Nasze języki toczyły walkę, która była bardzo przyjemna. Położył się na mnie , jednocześnie uginając moją nogę w kolanie i masując udo. Gdy jego ręka dotknęła mojego pośladka, w głowie zapaliła mi się czerwona lampka. Zaprzestałam pieszczoty i spojrzałam na niego z wyrzutem w oczach.
- Przepraszam – usiadł obok, otaczając mnie ramieniem – zbyt się pospieszyłem, ale patrząc na Ciebie, najchętniej w ogóle nie wychodziłbym z łóżka, jednak szanuję Twoją decyzję i zaczekam, bo warto.
- Dziękuję, niejeden chłopak zapewne wykorzystałby okazję i próbował.
- To nie zmienia, że taki Dove Junior byłby mile widziany na tym świecie – na jego słowa zaśmiałam się głośno i uderzyłam go w ramię.
Byłam szczęśliwa, pierwszy raz od dłuższego czasu, czułam prawdziwe szczęście.

**
Wiem, że zawaliłam. Przez kilka miesięcy nic nowego się tutaj nie pojawiało, ale do Word'a zaglądałam co kilka dni i dopisywałam parę wersów. W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i przyspieszyć, to co i tak powinno pojawić się już dawno. Do zakładki Heroes dodałam nową postać, Sandrę. 
Liczę na pozytywne opinie i dziękuję jeżeli jeszcze jesteście :*