Dostałam od losu wszystko to, o
czym marzyłam. Alex, Dom i Janet to wspaniałe przyjaciółki, o których inni mogą
tylko śnić. Jasper to brat, który częściej mnie denerwuje niż wspiera, ale mimo
wszystko kocham Go nad życie. Przy takich rodzicach, cieszę się, że mam chociaż
Go. W innym wypadku siedziałabym ciągle
sama w tym wielkim, czasami przerażającym domu. Chociaż ciągle pałęta się po
nim kilka osób, jest pusty. Nie ma w nim ani jednego przytulnego kąta. Ludzie
ze szkoły ciągle powtarzają „Ale masz
wypasioną chatę!” , „Willa jak marzenie!” , „Takiego domu nie powstydziłaby się
Rihanna!”. Jednak nikt z nich nie wytrzymałby tu dłużej niż tydzień,
dosłownie. Setki metrów kwadratowych, które się marnują. Zamiast przekazać ten
dom jakiejś wielodzietnej rodzinie, która gniecie się w malutkiej klitce, to my
mieszkamy tutaj we czwórkę. Idiotyzm.
W ogóle o czym ja myślę? Powinnam cieszyć się, że
mieszkam w jednym z największych domów w Los Angeles, w najlepszej dzielnicy i
mam kupę szmalu. Co się stało z tą dziewczyną sprzed kilku tygodni, która znała
swoją wartość, swoje miejsce w hierarchii, które swoją drogą znajduje się
dokładnie na szczycie drabiny społecznej.
Z szafy wyciągnęłam krótkie spodenki z wysokim stanem, do
środka wsadziłam luźny top na ramiączka, a na stopy założyłam krótkie, czarne
Conversy. Wyglądałam dobrze i byłam tego
świadoma. Czas odzyskać pewność siebie!
Ulicami Los Angeles pędziłam jak opętana, byleby jak
najszybciej znaleźć się w szkole. Z dziewczynami nie widziałam się od piątku, z
wyjątkiem Dom, która była w sobotę na koncercie. Napisałam im krótkiego sms,
aby przyjechały szybciej, czego nie przyjęły dobrze, ponieważ lekcje
zaczynałyśmy dzisiaj później. Gdy wjechałam swoim Mercedesem na parking przy
szkole i zajęłam stałe miejsce, dziewczyny podeszły do mnie.
- Pani Dove, jak się pani czuje
po sobotnim koncercie? – Alex była podekscytowana i wiem, że czekała na
szczegółowe sprawozdanie z randki.
Byłam również pewna, że Dom
opowiedziała dziewczynom dokładnie wszystko, co widziała i słyszała.
- Fantastycznie! Chodźmy,
przede mną wiele pracy – rzuciłam i ruszyłam przodem.
Kroczyłam dumnie przed siebie z
podniesioną głową , a za mną szły dziewczyny. Doszłyśmy do drzwi głównych, a
tam w końcu nadarzyła się okazja. Jakaś pierwszoklasistka w zwykłych, obdartych
i dawno niemodnych dżinsach i jakiejś obszernej bluzie, próbowała wepchać się
przodem.
- Ekhem – odchrząknęłam, a owa
dziewczyna spojrzała na mnie – W drzwiach najpierw przechodzą damy, poczekaj na
swoją kolej, śmieciu.
Mówiąc to odepchnęłam ją, a jej
ciało zatrzymało się na murku, zaraz za drzwiami. Kiwając na przyjaciółki głową
przeszłam przez szklany łuk i zatrzymałam się dopiero przy swojej szafce.
- Dlaczego to zrobiłaś? –
spytała Dom.
Wiedziałam, że naślą właśnie
ją. Żadna z nich nie zna mnie tak długo, aby mieć choć odrobinę odwagi i mieć
do mnie pretensje.
- Zmieniłam się. Tak mocno
skupiłam się na Martinie, że zapomniałam być w tym wszystkim sobą.
- Więc zamierzasz teraz poniżać
innych, aby przywrócić sobie swoje „ja”?
- Mam zamiar być dokładnie taką
jaką byłam, przed przyjazdem Martina – podniosłam głowę wysoko, lecz sama nie
byłam pewna swoich słów.
Janet i Dominique odeszły w
stronę swoich klas. Została tylko Alex. Ostatnio nasze relacje bardzo się
zawęziły i spędzamy coraz więcej czasu razem. Gdy otwierałam usta, aby coś
powiedzieć, przez korytarz przeszła salwa śmiechu. Automatycznie spojrzałam w
tamtą stronę i zamarłam.
Pod ścianą stał Martin i
obejmował Eveline Wise, dziewczynę z równoległej klasy, która chichotała na
każde jego słowo i posyłała mu uśmiechy.
Poderwałam z podłogi torbę i
wybiegłam z budynku.
- Wynosimy się stąd – nie
zauważyłam, gdy Alex pojawiła się obok mnie.
- Nie pozwolę, abyś przeze mnie
opuszczała zajęcia – próbowałam przemówić jej do rozumu.
- Lekcje nie zając, nie
uciekną. Spadamy – pociągnęła mnie za rękę i wyprowadziła z terenu szkoły.
Łzy lały się z moich oczu
hektolitrami. Nie mogłam opanować złości. Jak ten frajer mógł mnie tak
potraktować?! Słodkie słówka, randki, potajemne schadzki, pocałunki, a teraz
inna dziewczyna?
- David i Kris już tu jadą –
oznajmiła dziewczyna, gdy siedziałyśmy na murku i paliłyśmy drugiego z rzędu
papierosa.
- Kto to?
- Koledzy z osiedla. Kris jest
z Polski.
Postanowiłam o więcej nie
pytać. Minęło pięć minut i przed nami ukazało się auto, a w nim dwóch
chłopaków. Jak zwykle przy pierwszym spotkaniu, podaliśmy sobie ręce, ówcześnie
się przedstawiając.
- Widzę smutną twarz u nowej
koleżanki – zażartował Kris – w tej sytuacji tylko piwko może poprawić nastrój.
Przystałam na tę propozycję z
ochotą. Alkohol od zawsze poprawiał mi humor. Alkohol i muzyka. W dzieciństwie,
podczas wakacji u dziadka, siadaliśmy razem, on uczył mnie grać na gitarze i
śpiewaliśmy razem stare ballady.
Jechaliśmy i jechaliśmy już
dobre pół godziny. Niecierpliwiłam się, bo naprawdę to nie znałam chłopaków, a
wsiadłam z nimi do samochodu. Nawet fakt, że to znajomi Alex nie potrafił mi
pomóc.
Po dwudziestu minutach, z
których większość staliśmy w korku na Sunset w końcu dojechaliśmy na plażę, na
której nigdy nie byłam, choć wiele razy miałam okazję. Chłopcy, którzy chcą
zaliczyć laskę bez żadnych konsekwencji, przyprowadzają tutaj swoje ofiary.
Moje myśli przerażają mnie coraz częściej. Nie mam zielonego pojęcia skąd w
mojej głowie biorą się tak idiotyczne pomysły.
Z bagażnika wyjęli kratę piwa,
którą taszczyli przez pół plaży, a dokładniej do miejsca, które pasowało
równocześnie mi i Alex. Mimo iż miałyśmy ze sobą wiele wspólnego, więcej nas
dzieliło, niż łączyło. Praktycznie zawsze miałyśmy odmienne poglądy i naprawdę
nie wiem jakim cudem tak dobrze się dogadujemy.
- Zerwałem z Katherine – wyznał
Kris, gdy kończyliśmy drugie z kolei piwo.
- Co?! Dlaczego? – Alex z
natury była bardzo ciekawska, więc nie wytrzymała bez szczegółowego wywiadu.
- Za dużo się czepia. Nie mam
prawa mieć własnego zdania, o prywatności nie wspomnę.
- A Ty, Vic czemu jesteś taka
smutna? – zapytał David.
Spojrzałam na przyjaciółkę i
pozwoliłam jej mówić za mnie. Zaufałam poznanym godzinę temu dwóm chłopakom i
czułam się z tym dobrze. Alex opowiedziała całą moja historię z Martinem. W
czasie, gdy ona mówiła w moich oczach kilkakrotnie stanęły łzy, jednak twardo
nie dałam im spłynąć w dół. Nie lubię okazywać komuś swoich słabości. Jednak na
myśl ostatniej soboty, wszystko we mnie drży.
- Nie wiedziałem, że Dove’a
stać na taki gest jak koncert 30STM – prychnął Kris.
- Znasz Go? – zreflektowałam
się od razu.
- Wprowadził się niedaleko
mnie. Nieciekawy typ. Gadałem z nim i przyznam, że nie polubiłem Go. Ma ten
lekki, drażniący stosunek do życia i łatwość, dzięki której wszystko mu się
udaje. Nawet taka dziewczyna jak Ty mu uległa.
- To ma być komplement, czy
obelga?
- Będę szczery. Znam Cię nie od
dzisiaj, choć wiem, że Ty mnie nie. Nawet nie wiesz ilu masz wielbicieli,
naprawdę wartościowych chłopaków. Lecz takie dziewczyny zawsze wybierają
chamów.
- Przyznaję się bez bicia. Mam
słabość do skurwysynów – powiedziałam po czym jednym duszkiem wypiłam zawartość
butelki.
Po porannym chlaniu,
zdecydowałyśmy się nie wracać już do szkoły i Alex postanowiła zostać u mnie na
noc. David odeskortował nas bezpiecznie do domu, lecz rano czekała nas
niewiadoma podróż do szkoły, ponieważ obydwa samochody zostały na szkolnym
parkingu.
Zrobiłyśmy sobie cały talerz
kanapek i usiadłyśmy przed telewizorem w salonie. Miałam przeczucie, że
przyjaciółka będzie dzisiaj spała w pokoju obok mojego, jednak nie miałam jej
tego za złe. Razem z Jasperem uszczęśliwiają się, więc życzę im jak najlepiej.
Moje sceptyczne podejście do ich związku minęło.
- Alex, widziałaś moje klucze
od szafki? – krzyknęłam, przeszukując po raz kolejny torbę.
- Ostatnio, gdy chwaliłaś się
wisiorkiem na plaży – odkrzyknęła.
- Ja pierdole.. – powiedziałam
sama do siebie.
Jak mogłam zgubić klucze? Czy
zawsze ja muszę być taką idiotką? Jak teraz otworzę szafkę i wyjmę potrzebne
książki?
Z włączonego komputera,
stojącego na biurku rozległ się dźwięk wiadomości na portalu społecznościowym,
Facebook.
- Nie znam żadnego Davida
Chellers – stwierdziłam patrząc się w ekran, jednak odetchnęłam z ulgą, gdyż
był to poznany dzisiaj kolega, który oświadczył mi właśnie, że znalazł w
samochodzie moje klucze.
Przeklęłam w duchu swoją nieuwagę
i głupotę. Dobrze, że chociaż ten cały David odnalazł moją zgubę. Poprosiłam,
aby podrzucił klucze jutro do szkoły, na co on przystał z ochotą, co zbiło mnie
z tropu. Wyłączyłam okienko rozmowy, które po kilku sekundach pojawiło się
znowu z nową wiadomością.
- Alex ! Chodź tu szybko!
Usłyszałam donośne wchodzenie po schodach, a potem
poczułam jej oddech na karku.
- Zobacz, kto do mnie zagadał.
- Czyżbym widziała cień
uśmiechu na Twojej twarzy? – zrobiła głupią minę i obydwie się roześmiałyśmy.
- Możliwe, ale nie w tym
momencie. Sprawa z Martinem.. Lekko wytrąciła mnie z równowagi. Zresztą, muszę
wyjaśnić dzisiejszą sprawę – zamknęłam z trzaskiem laptopa i wyszłam z pokoju.
Po drodze złapałam leżącą na
szafce komórkę i wykręciłam numer.
- Vicky, no w końcu! Cały dzień
do Ciebie piszę. Nie widziałem Cię dzisiaj w szkole- nie dał mi dojść do słowa.
- Za to ja widziałam Ciebie, z
Eveline.
- Mówisz o Eveline Wise? To
moja koleżanka, znamy się już długo. Jesteś zazdrosna? – wyczułam zadowolenie w
jego głosie i wyobraziłam sobie cudowny uśmiech, który pojawia się na jego
twarzy.
- Nie! Wcale nie jestem
zazdrosna!
- Mogę przyjechać po Ciebie za
godzinę? Stęskniłem się.
-Dzisiaj nocuje u mnie Alex,
więc nie zostawię jej samej w domu – co za durna wymówka, jednak muszę być
trochę niedostępna!
- W takim razie weźmiemy
jeszcze Twojego brata i pójdziemy do kina, potem na kręgle. Nie chcę słyszeć
odmowy, będę za godzinę. Pa – odpowiedział mi głuchy sygnał ze słuchawki.
Wiedziałam, że Alex nie
przepada za Martinem, chociaż wcale go nie zna i niesprawiedliwie go ocenia,
jednak bardzo chciałam spędzić ten dzień z Martinem i wiem, że byłabym w stanie
zostawić przyjaciółkę samą w domu.
- JJ wrócił? – zapytałam.
- Bierze prysznic, a co tam?
- Co powiesz na kino i kręgle?
- David tak szybko zadziałał? –
zaczęła się śmiać.
- Z Martinem. To jego pomysł –
zobaczyłam jej mordercze spojrzenie – Alex, nie oceniaj. Proszę. Pozwól na moje
szczęście.
Wiedziałam, że był to dla niej
nie lada dylemat, czy ustąpić, ale w końcu dała spokój i wpadła w panikę, że
nie ma się w co ubrać. Pobiegłyśmy więc do mojego pokoju i zaczęłyśmy buszować
w garderobie. Ja zdecydowałam się na szorty z jasnego jeansu z wysokim stanem,
a do tego cienki, miętowy sweter i miętowe Conversy. Postawiłam na wygodę, bo
przy grze w kręgle zwykle nieźle się gimnastykuję. Alex stwierdziła, że woli
coś bardziej eleganckiego i zdecydowała się na obcisłe, czarne rurki, kremową
bluzkę na ramiączka i marynarkę. Całość uzupełniła kremowymi balerinami i
kopertówką. Wyglądałyśmy jakbyśmy szły w zupełnie inne miejsca niż kino i
kręgielnia, lecz każda z nas ma swój indywidualny, odmienny styl i nie będziemy
zmieniać się dla nikogo.
Byłam zdziwiona, że mój brat
tak szybko przyjął moją propozycję, ubrał się dosłownie w pięć minut i
dopytywał o której dokładnie przyjedzie Martin.
- Gdzie jest Twój samochód? –
wszedł bez pukania do łazienki, gdy my się malowałyśmy.
Podszedł do Alex i złożył na
jej dopiero co pomalowanym policzku soczystego buziaka. Kątem oka zobaczyłam
jak kąciki jej ust drgnęły ku górze.
- Został pod szkołą –
odpowiedziałam bez jakiegokolwiek zaangażowania. Wiedziałam, że jego reakcja
nie będzie dobra i zacznie na mnie krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialna i w
ogóle beznadziejna i jak ja mogłam zostawić nowego Mercedesa na niestrzeżonym
nocą parkingu szkolnym.
- Ty jesteś pojebana
dziewczyno?! Tam nie ma żadnych ochroniarzy, strażników! Jutro znowu będziesz
płakać i narzekać, że ktoś porysował samochód, albo co gorsza ukradli go! – z
jego ust poleciała i tak słaba jak na niego wiązanka, a ja w duchu dziękowałam
za obecność Alex w łazience.
- Jasper! Uspokój się –
dziewczyna od razu zareagowała na chamskie zachowanie mojego brata.
- Właśnie Jazz, spokojnie.
Mercedes będzie jutro jak nowy stał w garażu. Zresztą masz swoje auto, to martw
się o nie – zbiegłam lekko z tematu i wyszłam pospiesznym krokiem z
pomieszczenia, bo w pokoju dzwonił właśnie mój telefon.
- Tak? – odebrałam nawet nie
patrząc, kto dzwoni.
- Za pięć minut będę u Ciebie,
wychodźcie już.
Rozłączyłam się i zaczęłam
pospieszać Alex i Jaspera. Zakładając buty uświadomiłam również mojego brata,
że oni jadą oddzielnym samochodem, na co Alex przystała z podejrzaną ochotą.
Gdy wyszłam z domu, Martin
siedział na schodach przed moim domem. Był zamyślony, to było widoczne na
pierwszy rzut oka, bo nie usłyszał nawet trzasku zamykanych drzwi wejściowych.
Kucnęłam nad nim i zasłoniłam mu dłońmi oczy. Aż podskoczył ze strachu, zwinnym
ruchem odwrócił się, złapał mnie na ręce i zaczął się obracać w akompaniamencie
mojego głośnego śmiechu.
- Heeej – powiedziałam, gdy
postawił mnie na ziemie, przysuwając bardzo blisko siebie i złożył na moich
ustach czuły pocałunek.
- Vicky! Spotkamy się w Beverly
Center! – krzyknęła Alex i szybko odjechali z piskiem opon spod domu.
- My też już jedziemy –
pociągnęłam chłopaka za rękę w stronę samochodu.
- Ale ja chce buzi – stał na
środku trawnika ze spuszczonymi rękami i smutnym wyrazem twarzy.
- Dostaniesz jak zasłużysz –
odwróciłam się na pięcie i wsiadłam do środka.
Ledwo powstrzymałam śmiech, gdy
zobaczyłam z jaką miną siada za kierownicą. Przez trzydzieści minut drogi nie
odezwaliśmy się do siebie nawet jednym słowem. Na parkingu przy centrum
szukaliśmy Cadillac’a Jaspera. Martin zaparkował obok niego i wysiadł z auta.
Zaśmiałam się pod nosem i stanęłam obok niego. Ustałam na palcach i pocałowałam
go w policzek.
- Proszę – powiedziałam z
uśmiechem.
Wiedziałam, że nie zadowoliłam
go , lecz odwróciłam się i pociągnęłam go za rękę, bo przy wejściu zauważyłam
Alex i Jazza, którzy właśnie palili szluga.
Kiwnęłam na przyjaciółkę i
poszłyśmy przodem. Moim celem było, aby Jasper zaczął normalnie rozmawiać z
Martinem. Jak na razie między nami wszystko zapowiada się dobrze, więc dobrze
byłoby, gdyby mój brat utrzymywał z nim dobre kontakty.
Stanęliśmy przed ogromnym
ekranem, na którym pojawiły się aktualnie wyświetlane w kinie filmy. Ja z Alex
byłyśmy zdecydowane na Ostatnią piosenkę, którą właśnie grali,
zaś chłopcy chcieli iść na film akcji. Staliśmy z piętnaście minut, kłócąc się
i wyzywając, aż w końcu zdecydowaliśmy się na horror. Obecność jest totalną nowością, a pani w kasie biletowej
powiedziała, że przez połowę filmu zasłaniała sobie oczy.
Zarezerwowaliśmy dwie podwójne
kanapy w ostatnim rzędzie, a z racji, że do seansu zostało nam prawie pół
godziny, poszliśmy do sklepu po jedzenie i napoje. Gdy powtórnie stanęliśmy
przed salą, akurat zaczęli wpuszczać.
Zajęliśmy swoje miejsca i
spokojnie czekaliśmy, aż zacznie się film. Zdziwiłam się, że w dzień powszedni
tyle ludzi przychodzi do kina. Oczywiście kilkanaście minut reklam, które w tym
momencie błogosławiłam, ponieważ szczerze obawiałam się. Nie tylko filmu lecz
również przytłaczającej mnie obecności Martina.
- Zawsze wszystko musi być po
Twojemu – Jasper syknął i najwyraźniej obraził się na dziewczynę.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Walnął focha bo kupiłam
serowe chipsy, a on woli paprykowe i dlaczego zamiast coli jest sok- obydwie
wybuchnęłyśmy śmiechem , a kilka osób
odwróciło się w naszą stronę.
Film zaczął się dość spokojnie.
Jednak już na pierwszej strasznej scenie, wnętrzności w moim brzuchu robiły
milion przewrotów na sekundę, a dłonie automatycznie przysłoniły wzrok.
Na ramionach poczułam czyjeś
ręce, które przesunęły moje ciało w lewą stronę. Twarz wtuliłam w kark Martina
i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że
dusi w sobie złość połączoną z radością. Ujął w dłonie moją twarz i pocałował
mnie. Było inaczej.. Całował jakby chciał to zapamiętać na długo, czule,
delikatnie, a jego język przedłużał każdy nasz ruch. Przytulił mnie mocno do
siebie, a moje nogi przełożył przez swoje.
- Zimno Ci? – wyszeptał mi do
ucha.
Wstydziłam wyznać się, że gęsia
skórka na udach nie jest spowodowana zimnem, lecz jego bliskością, więc
pokręciłam tylko przecząco głową.
- Nigdy więcej horrorów –
stwierdziła Alex, po wyjściu z Sali kinowej.
- A już na pewno nie takich! –
zawtórowałam jej.
Wspólnie zadecydowaliśmy, że
pojedziemy do kręgielni Lucky Strike, która była parę przecznic stąd. Czułam
się dumna, gdy całą drogę do samochodu, Dove trzymał mnie za rękę i co chwila
przytulał do siebie, całując w czubek głowy.
- Do kręgielni w tamtą stronę –
rzekłam zdezorientowana, gdy skręcił w przeciwnym kierunku.
- Pojedziemy okrężną drogą –
uśmiechnął się i uszczypnął mnie w kolano.
- Ałaa! – trzepnęłam go w
ramię.
Największym urokiem Los Angeles
jest chyba plaża. Woda i piasek, która jest dosłownie wszędzie i zawsze można
zahaczyć o nią, gdziekolwiek się nie zmierza. Wysiedliśmy z auta, a Martin
podbiegł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię. Gdy zaczął biec
przeraziłam się nie na żarty, ponieważ był wieczór i woda na pewno była już
chłodna. Mając widok na jego plecy, zaczęłam okładać je pięściami, krzycząc aby
postawił mnie na ziemi.
Zatrzymał się przy brzegu i
posadził mnie na piasku. Rozłożył swoją bluzę i położył się , kładąc głowę na
materiale. Zrobiłam to samo, wtulając się do jego ramienia.
- Wiesz co? – zagadnęłam , a on
spojrzał pytająco – pierdolić te kręgle, zostajemy tutaj.
Zaśmiał się uroczo i pocałował
mnie o wiele namiętniej niż robił to zwykle. Nasze języki toczyły walkę, która
była bardzo przyjemna. Położył się na mnie , jednocześnie uginając moją nogę w
kolanie i masując udo. Gdy jego ręka dotknęła mojego pośladka, w głowie
zapaliła mi się czerwona lampka. Zaprzestałam pieszczoty i spojrzałam na niego
z wyrzutem w oczach.
- Przepraszam – usiadł obok,
otaczając mnie ramieniem – zbyt się pospieszyłem, ale patrząc na Ciebie,
najchętniej w ogóle nie wychodziłbym z łóżka, jednak szanuję Twoją decyzję i
zaczekam, bo warto.
- Dziękuję, niejeden chłopak
zapewne wykorzystałby okazję i próbował.
- To nie zmienia, że taki Dove
Junior byłby mile widziany na tym świecie – na jego słowa zaśmiałam się głośno
i uderzyłam go w ramię.
Byłam szczęśliwa, pierwszy raz
od dłuższego czasu, czułam prawdziwe szczęście.
**
Wiem, że zawaliłam. Przez kilka miesięcy nic nowego się tutaj nie pojawiało, ale do Word'a zaglądałam co kilka dni i dopisywałam parę wersów. W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i przyspieszyć, to co i tak powinno pojawić się już dawno. Do zakładki Heroes dodałam nową postać, Sandrę.
Liczę na pozytywne opinie i dziękuję jeżeli jeszcze jesteście :*